Backstory
Lata 0–6
Urodziłem się w podziemnej kolonii w Spoiwie. Mimo że nic z tych czasów nie pamiętam, jestem niemal pewien, że nie jestem zwykłą istotą. Jest bardzo mało takich jak ja, którzy zaakceptowali rasę grzyba tak jak ja. Większości się nie udało i już ich nie ma na tym świecie. Rodzice nigdy mi tego nie wyjaśnili, ale gdy obserwowałem ich, wydawali się mieć w sobie trochę człowieka i kozy, a nic z grzyba. To sprawiało, że czułem, że coś zostało w mojej naturze zmienione. Nie sięgam pamięcią tak daleko, ale czuję, że jeśli kiedyś spotkam to miejsce, rozpoznam je. Nie wiem, po co zrobili mi to, co zrobili, ani po co próbowali stworzyć taki gatunek.
Lata 7–12
Zacząłem interesować się Mykorią tak bardzo, że niemal zaprzyjaźniłem się z każdym miastem, które ze sobą wojowało. Spoiwo słynęło z ludzi zajmujących się badaniami, więc dostęp do wiedzy był stosunkowo prosty. Sam wychowywałem się w Kalypsie, gdzie ludzie uważali mnie za wybrańca — sądzili, że od zawsze byłem związany z Mykrostem i że tak się urodziłem. Jeśli chodzi o Fungarium, udało mi się zaprzyjaźnić tylko z jednym chłopcem w moim wieku — Drevonem, który był na tzw. „próbie”. Gdy znalazł się w niebezpieczeństwie, usłyszałem w sobie dziwny głos, który powiedział mi, żebym go uratował. Zrobiłem to, choć był z innej wioski. Nie spodziewałem się, że wyniknie z tego przyjaźń.
Z czasem Drevon zaczął opowiadać mi coraz więcej o swojej kulturze. Dzięki niemu dowiadywałem się też coraz więcej o meteorycie, choć jego słowa miały zupełnie inny wydźwięk — przedstawiał go jako coś, co miało odebrać dotychczasowy postęp i rzucić nas w erę Mykrostu, który według nich jest słabszy niż to, co mieliśmy wcześniej.
Początkowo tego nie rozumiałem, ale z czasem wszystko zaczęło się łączyć. Przypomniałem sobie także, że to spotkanie zostało wywołane przez prośbę głosu, który pojawił się znikąd.
Lata 13–19
Drevon zdał próbę i od tego czasu od czasu chodziliśmy razem na polowania. W tych chwilach dużo rozmawialiśmy — o świecie, naszych spostrzeżeniach i o tym, co może kryć się pod ziemią. Za każdym razem, gdy był blisko mnie, głos w mojej głowie się pojawiał i mnie o tym informował.
Sam coraz mocniej angażowałem się w życie Kalypsy. Uczyłem się samodzielnie, spędzając godziny na obserwacjach i badaniu różnych gatunków zwierząt. Zacząłem prowadzić encyklopedię, gdzie zapisywałem wszystko, co udało mi się zauważyć i dowiedzieć, z nadzieją, że kiedyś przyda się innym. Jednak ciągle mi było mało — chciałem wiedzieć więcej i więcej.
Równocześnie uczęszczałem do szkoły w Kalypsie. Szybko zrozumiałem, jak niewiele wiemy o świecie i jak prymitywne bywają lekcje, które dostajemy. Każde miasto rozsiewało swoją wersję prawdy, przedstawiając różne rzeczy jako wielkie wartości lub największe zagrożenia. Ta propaganda dzieliła nas bardziej niż cokolwiek innego.
W końcu doszedłem do wniosku, że nauka w murach Kalypsy mi nie wystarczy. Muszę wyruszyć w podróż, by na własne oczy poznać, co nas otacza. Może gdzie indziej znajdę odpowiedzi na pytania, które mnie dręczą — kim naprawdę jestem i czy inne krainy także widziały meteoryt. Gdzieś musi być prawda, a ja zamierzam jej szukać. Najpierw jednak musiałem się przygotować.
Lata 20–26
Chcąc wiedzieć jeszcze więcej, włamałem się do laboratorium w Kalypsie. To było nierozważne, ale ciekawość zwyciężyła rozsądek. Wiedziałem, że nie jestem już dzieckiem — jeśli chcę odkryć prawdę, muszę działać samodzielnie. Jedynym, co tam znalazłem, był trop — coś prowadzącego pod wyspę Crathalon. Był tam zapis, fragment mapy i kilka zamazanych nazw. Niewiele, ale wystarczająco, by rozpocząć lawinę wydarzeń i wyznaczyć mi jasny kierunek.
Wtedy po raz kolejny usłyszałem głos w sobie. Tym razem był czysty, kobiecy — delikatny, a zarazem pełen mocy. Przedstawiła się jako Nysae. Powiedziała, że jestem bliżej prawdy niż kiedykolwiek. Jeśli chcę ją poznać i zrozumieć, kim naprawdę jestem, musimy zawrzeć pakt.
Nie pytałem, kim jest — nie musiałem. Czułem, że jest czymś więcej niż duchem czy halucynacją. Była zawsze we mnie. Może to ona mnie prowadziła? Może ocaliła Drevona tamtego dnia? Może jest częścią mnie, a ja częścią jej? Po prostu zgodziłem się — wiedziałem, że tak trzeba.
Wtedy zacząłem widzieć przez grzybnię — widziałem ją przez ściany. Widziałem, jak niewiele jej zostało. Słyszałem sceny rozgrywające się przy jej sieci. Wiele ludzi ją niszczyło — jedni celowo, inni przez przypadek. Istniały miejsca, gdzie grzybnia nie mogła się rozwijać, oraz fragmenty oddzielone setkami kilometrów. Nie musiała mi mówić, że musimy ją połączyć. Już to wiedziałem. Jednak zanim zdążyłem coś zrobić, usłyszałem kroki.
Po raz pierwszy odkryłem moje magiczne zdolności. Niedaleko leżał talizman — fioletowy kamień. Założyłem go i schowałem się w szafie na dokumenty. Usłyszałem rozmowę. Myślałem, że to naukowcy, ale szybko się zorientowałem, że to nie oni. Ci ludzie różnili się kulturowo — nie przypominali żadnej znanej mi grupy z Mykorii, Fungarium, Spoiwa czy Kalypsy. Mówili w niezrozumiałym języku.
Postanowiłem ich zaatakować — choć nie miałem broni. Otworzyłem szafę, skoncentrowałem energię i uderzyłem pierwszego z nich, który upadł na ziemię jak rażony piorunem. Drugi próbował go ratować, ale przerażony uciekł. Ja zaś opadłem z sił.
Lata 27–32
Przez trzy lata badałem Mykorię. Każdy kamień, każde pęknięcie w ziemi, każdy porost, który przetrwał katastrofę. Przemierzałem kotlinę, śledząc mutacje, analizując wpływ tajemniczego pyłu na florę, faunę… i na siebie.
W międzyczasie uczyłem się kontrolować swoje zdolności. Powoli i ostrożnie — jakby magia miała własną wolę i mogła mnie pochłonąć, jeśli popełnię błąd. Głos Nysae zamilkł. Próbowałem ją przywołać, ale nic — cisza. Jakby dała mi przestrzeń, bym sam dojrzał do kolejnego etapu.
Ku mojemu zdziwieniu, nie spotkały mnie konsekwencje włamania. Wręcz przeciwnie — zostałem wtajemniczony i zaproszony do dalszych badań. Okazało się, że moje działania przyniosły dane, których nikt inny nie zdobył. Zaproponowano mi współpracę: badanie wpływu Mykrostu na organizmy żywe — jak oddziałuje, zmienia i przekształca życie, jak przenika je i uczy się ich.
Z czasem doszliśmy do porozumienia, że Mykoria została zbadana — przynajmniej na tyle, na ile było to możliwe bez dalszego ryzyka. Grzybnia była tylko jednym z wielu wątków większej sieci. Jeśli chcemy odkryć, czym jest Nysae i kim mogę się stać, pora ruszyć dalej.
Zahaczki fabularne (okiem Gracza, nie postaci)
Tutaj napiszę Ci jakbym ja widział rozwój tych wątków. To jest propozycja, znacznie dla mnie naturalniej byłoby iść w tym kierunku, ale oczywiście możesz to pod siebie nagiąć czy pod fabułę.
Tajemniczy głos Nysae
- Rasa Nysae jest bytem z kosmosu i jest nieśmiertelna na tyle długo, dopóki nie wyda potomka. Nysae będzie próbowała nakłonić moją postać do stosunku i przedłużenia swojego rodu. Plot twist jest taki, że moja postać ma w sobie część charakterystyczną dla rasy Nysae, przez co po wydaniu potomka straci swoją moc. Nysae zginie niedługo po porodzie, a moja postać będzie musiała wychować wspólne dziecko.
Wyspa Crathalon
- Pod tą wyspą uwięziona jest Nysae albo zamknięta w jakimś laboratorium przez kogoś innego — sam nie wiem, zostawiam obie furtki. Być może ktoś również wykorzystuje ją jako źródło energii.
Globalne podłączenie grzybni
- To ma służyć jedynie do zbierania encyklopedii flory i fauny. Może też stanowić dopełnienie obrazu katastrofy na Mykorii. Wszystko dlatego, że zwierzęta, które umarły, zostały wchłonięte przez ziemię, a ich dusze zapisane w grzybni. Można zrobić, że trzeba połączyć wszystkie krainy, albo że z czasem historia stanie się na tyle spójna, że będzie wiadomo, co i jak.